-Przecież ci mówię, że się obudzi! Przestań panikować do jasnej cholery!- pierwsze co usłyszałam po śmierci to głos jakiegoś nieznanego mi człowieka. Ciekawe czy jestem w tym miejscu dla dobrych czy może dla tym dla złych ludzi… ciekawe gdzie trafiają samobójcy. Nie mogę otworzyć oczu, są zbyt ciężkie. Każda z prób choćby najmniejszego poruszenia się jest bez skuteczna. Zostaje mi tylko słuchać.
-A co jak nie!?- tym razem słyszę głos, swojego pedagoga! Co on tu robi? Czyżby skoczył za mną? Chyba nie jest aż na tyle głupi…
-To nie będzie kolejnego wilka, czyli nie będzie problemu- odpowiedział bez najmniejszego wahania ten sam głos co wcześniej. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Ten ktoś zaczął je troskliwie gładzić.
-Tylko, że ona to nie tylko wilk- powiedział cicho człowiek, który kazał mi się zabić. Przelał w te słowa bardzo dużo uczuć. Drugi głos cicho westchnął, a potem usłyszałam trzask drzwi. Spróbowałam otworzyć oczy. Z lekkim trudem udało mi się to zrobić. Znajdowałam się w pokoju wyglądającym, jakby ktoś dał go do umeblowania osiemdziesięcio-letniej babci. W kącie stała ogromny regał, cały wypełniony książkami. Podniosłam się powoli, aby obejrzeć resztę pomieszczenia. Poczułam, że ktoś kto gładził moją rękę przestał to robić. Odwróciłam się w jego stronę, na jego twarzy widać było ogromny uśmiech.
-Rosie, żyjesz...dziękuję- gwałtownie przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Pedagog, pocałował mnie w czoło i jeszcze mówi że żyję! Skoczyłam z czwartego piętra, na bruk i on mi mówi że ja niby żyję i to jeszcze bez żadnego złamania! Gdzie tu logika, ja się pytam? Chłopak pogładził mnie po głowie. Mimowolnie uśmiechnęłam się. To że był tak blisko, było przecież spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Nie wiem czemu gwałtownie się od niego odsunęłam i opadłam na łóżko. Spróbowałam poruszyć swoim ciałem, ale znów nie mogłam. To wszystko nie ma sensu.
-Ja przepraszam… nie powinienem- wydukał, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Nie powinien mnie przepraszać. To ja powinnam przeprosić jego, jednak moje usta nie chciały robić tego co im kazałam.
-Pieprzony pedofil- nawet nie wiem, w jaki sposób z moich ust wydobyły się te słowa. Czułam że to nie ja je wypowiedziałam, ale nie mogłam sobie też przypomnieć, czyje tak na prawdę były. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, widać było że moje słowa lekko go zraniły. Odsunął się od mojego łóżka i usiadł na stojącej w kącie kanapie.
-Opowiedz mi dlaczego żyję i wyjdź stąd- “powiedziałam”
-Nie mogę ci teraz powiedzieć, nie wiadomo jeszcze czy jesteś tym stworzeniem, za jakie cie uważamy- powoli wstał z krzesła i ruszył w stronę pokoju której nie mogłam zobaczyć przez swój paraliż. Gdy straciłam go ze wzroku, zrobiło mi się smutno. Nie chciałam zostawać tu sama i chciałam, żeby był przy mnie jak najdłużej. Po raz kolejny tego dnia usłyszałam trzask drzwi.
- W końcu sobie poszedł- przed mną pojawił się Airo, dopiero teraz dotarło do mnie, że po pierwsze on istnieje i nie będę sama, a po drugie że to on wypowiadał się wcześniej za mnie. Znów mogłam się ruszać, więc podniosłam się, tak aby siedzieć na łóżku i spojrzałam na dajmona z wyrzutami. Jak on śmiał się tak zachowywać!?
-Robiłem to dla twojego dobra- spojrzał na mnie jak smutny szczeniak. Mimo woli uśmiechnęłam się.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, po czym do pokoju weszła jakaś białowłosa dziewczyna. Powoli podeszła do mojego łóżka i przysiadła na jego skraju.
-Jestem Jilin, mam cię ładnie ubrać i wysłać na dół, do pokoju rady- powiedziała melodyjnym głosem. Jilin miała na sobie zwiewną białą sukienkę, przepasany jasno-niebieską wstążką. W raz z jej delikatnymi rysami twarzy. Nadawało jej to bardzo przyjemny wygląd. Dziewczyna wyciągnęła w moją stronę rękę i wstała. Zignorowałam jej pomoc i sama podniosłam się na nogi. Uśmiechnęła się do mnie i ruszyła w stronę jednej z szaf, otworzyła ją. Mebel cały wypełniony był przeróżnymi sukienkami, po rozwieszanymi na wieszakach. Jilin przejechała po sukienkach ręką i wyciągnęła kilka z nich. Powoli podeszła do łóżka i położyła na nie ubrania. Chwyciła za jeden ciuch i podniosła go do góry tak, aby mogła widzieć moją twarz koło niego. Skrzywiła się.
-Niebieski, całkowicie do ciebie nie pasuje, kochana- odłożyła tą sukienkę i chwyciła za kolejną tym razem czerwoną, zrobiła z nią to samo co z poprzednią- czerwony cię postarza- wymamrotała i zaczęła szperać w górze ubrań- trzeba cię ubrać w coś białego, albo czarnego… ale lepiej białego… chociaż, czarny dodał by ci mroku, dzięki tym twoim strasznym czarnym oczom. Tak! Na dzisiaj dobry będzie czarny- zaśmiała się i wyciągnęła w moją stronę czarną sukienkę. Niepewnie ją wzięłam- tam masz łazienkę, potem cię uczeszę- wskazała drzwi koło regału z książkami. Powoli ruszyłam w ich stronę. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się łazienka i o dziwo nie była ona w “babciowym stylu’ jak wcześniejszy pokój. Było to nowoczesne pomieszczenie z ogromną wanną na środku. Na jednej ze ścian wisiało ogromne lustro. Podeszłam do niego i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam okropnie,we włosach miałam liście i błoto. Zdecydowałam się wykąpać, bo nawet po śmierci ważny powinien być estetyczny wygląd. Podeszłam do wanny i zaczęłam nalewać do niej wody. Na bokach zbiornika stały przeróżne płyny,olejki i Bóg jeden wie jeszcze co. Chwyciłam parę z nim i wlałam po trochu do wody. Po łazience rozniósł się cudowny zapach. Rozebrałam się i weszłam do środka. Dopiero teraz poczułam, że wszystko mnie boli.
Tak, wiem beznadzieja, ale Agatka nie mogła się doczekać to niech ma .-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz